Wynik marzeń

You are currently viewing Wynik marzeń

Orzeł Wałcz – Gwardia Koszalin 2-1 (1-0)

Orzeł: Odolczyk – Jaworek, Hermanowicz, Bezhubka – Suślik, Riccio, Burak, Popiołek, Górka (80′ Kowalczuk) – Mularczyk (87′ Cerazy).

Bramki dla Orła: Suślik (40′), Kowalczuk (82′)

Z przysłowiowym nożem na gardle nigdy nie gra się łatwo, zwłaszcza przeciwko teoretycznie o wiele silniejszemu przeciwnikowi. Ale i w takich okolicznościach można pokusić się o sprawienie dużej niespodzianki – o ile nie zabraknie wiary, walki i determinacji. Właśnie dzięki temu Orzeł wygrał w sobotę 29 kwietnia z Gwardią Koszalin.

To był dla Orła kolejny z serii mecz o przeżycie, a ściśle mówiąc – o utrzymanie się w 4. lidze. Prawda jest taka, że przed pierwszym gwizdkiem sędziego 99 procent wyjątkowo licznej tym razem grupy kibiców Orła remis w spotkaniu z zajmującą 4. miejsce w tabeli Gwardią Koszalin wzięłoby w ciemno. Na szczęście jednak piłka nożna rządzi się swoimi prawami…

Gwardziści zapewne liczyli na łatwe trzy punkty, wywiezione z meczu z jednym z ligowych słabeuszy. Okazało się jednak, że ani ta Gwardia nie była taka silna, ani Orzeł nie taki słaby.

Mecz toczył się w deszczu, chwilami dość rzęsistym. Boisko było bardzo śliskie, co na pewno mniej przeszkadzało piłkarzom Orła, w większości ustępującym rywalom warunkami fizycznymi. Wiadomo bowiem, że takie okoliczności sprzyjają zawodnikom o drobniejszej budowie, którym łatwiej jest utrzymać równowagę na śliskiej trawie.

Trener Wiktor Ptak miał tym razem do dyspozycji praktycznie wszystkich swoich zawodników. Zabrakło tylko rezerwowego bramkarza Jacka Kozakowskiego, był za to dawno nie widziany Maciej Pawlisz.

W koszalińskim zespole najbardziej rozpoznawalną postacią był Michał Masłowski, który zimą przeszedł do Gwardii z 1-ligowego Zagłębia Sosnowiec, a w przeszłości reprezentował barwy m.in. Zawiszy Bydgoszcz, Legii Warszawa, HNK Gorica (Chorwacja) czy Piasta Gliwice. Z Legią wywalczył Mistrzostwo Polski i trzykrotnie Puchar Polski. Trzykrotnie wystąpił także w reprezentacji Polski. W barwach Legii i Piasta grał w europejskich pucharach. Piłkarze z takim dorobkiem zbyt często do Wałcza nie przyjeżdżają…

Mecz toczył się w iście piłkarskiej atmosferze. Było to zasługą głośnego dopingu wałeckich kibiców, ale również fanów Gwardii, którzy w sile jednego autokaru, eskortowani przez kilka radiowozów, pojawili się na trybunach wałeckiego stadionu.

Po zwycięskim eksperymencie z grą trzema obrońcami w Dygowie, trener W. Ptak zdecydował się ponownie na takie właśnie ustawienie linii defensywnej. I znów z dobrym skutkiem.

Orzeł zaczął mecz z przytupem. Już w 2. minucie rajd lewą stroną przeprowadził Konrad Mularczyk, który doholował piłkę do linii końcowej i płasko dograł na 6 metr. Gdyby nadbiegający Wojciech Suślik pojawił się w tym miejscu pół sekundy później, znalazłby się w idealnej sytuacji, ale piłka minimalnie minęła go za plecami.

Chwilę później po raz pierwszy zakotłowało się w polu karnym Orła. Wrzucona z rzutu wolnego spod bocznej linii piłka przeleciała nad głowami wałeckich obrońców i wbiegających zawodników Gwardii i nie dotknięta przez nikogo przeleciała na szczęście obok lewego słupka bramki Edwina Odolczyka.

Po tym obustronnym pokazie siły, gra przeniosła się do środkowej strefy boiska. Częściej przy piłce byli gwardziści, ale ofiarnie grający piłkarze Orła nie dopuszczali do większego zagrożenia pod swoją bramką. W grę defensywną angażował się cały zespół gospodarzy i wyglądało to naprawdę solidnie.

Skoro nie dało się inaczej, goście próbowali stwarzać zagrożenie pod bramką Orła po stałych fragmentach gry. W 21. minucie byli o włos od strzelenia bramki z rzutu wolnego z odległości ok. 25 metrów. Masłowski uderzył silnie i precyzyjnie, ale lecącą w samo okienko piłkę wybił Odolczyk.

W 27. minucie bliscy powodzenia byli z kolei gospodarze. Środkiem boiska z piłką przedzierał się Suślik, obrońca Gwardii powstrzymał go, ale odbitą futbolówkę przejął Mularczyk, który podał do Huberta Górki. Niestety, mocny, płaski strzał wałeckiego piłkarza minimalnie minął prawy słupek bramki Gwardii.

Potem gra znów toczyła się w środkowej strefie boiska, ale im bliżej było końca pierwszej połowy, tym lepiej grał Orzeł. W 37. minucie Daniel Popiołek dośrodkował z rzutu wolnego idealnie na głowę Marka Hermanowicza, ale soczysty strzał wałeckiego kapitana zatrzymał się na poprzeczce.

Piłkarze Orła najwyraźniej jednak zwietrzyli swoją szansę. Zaledwie trzy minuty później kolejny raz lewym skrzydłem pobiegł z piłką Mularczyk, który krótko zagrał do Konrada Trzmiela, ten przełożył sobie obrońcę Gwardii i strzelił z kilku metrów na bramkę. Piłka odbiła się od słupka i poleciała wzdłuż linii bramkowej, gdzie dopadł do niej zamykający akcję Suślik i klatką piersiową skierował ją do siatki. Na boisku, przy ławce rezerwowych i na trybunach wybuchnął szał radości.

W ciągu kilku kończących pierwszą połowę minut ani Gwardia nie ruszyła do huraganowych ataków, ani Orzeł się nie „podpalił”, próbując iść za ciosem i sędzia zakończył tę część meczu przy prowadzeniu miejscowych 1-0.

Po zmianie stron trener Gwardii wpuścił na boisko aż trzech nowych zawodników, ale nie bardzo wpłynęło to na obraz gry. Wprawdzie goście częściej byli przy piłce, ale to Orzeł przeprowadzał bardziej konkretne akcje, kończone mniej lub bardziej udanymi próbami dośrodkowań czy strzałów.

Z każdą upływającą minutą napór gwardzistów jednak wzrastał. Do swoich akcji angażowali oni coraz więcej zawodników, ale grze obronnej Orła trudno było cokolwiek zarzucić. Pomocnicy i wahadłowi gospodarzy grali z dużym poświęceniem, dzięki czemu goście nie mieli żadnej swobody w rozgrywaniu piłki, a trójka środkowych obrońców doskonale czytała intencje napastników Gwardii, dzięki czemu Odolczyk miał w bramce naprawdę niewiele pracy.

Bardzo groźnie zrobiło się pod bramką gospodarzy dopiero w 72. minucie, kiedy w zamieszaniu do piłki doszedł jeden z zawodników Gwardii i oddał sytuacyjny strzał głową, który na szczęście zatrzymał się na poprzeczce. Do wybitej daleko w pole piłki dopadł Górka, który wywalczył sobie trochę miejsca, a widząc bramkarza Gwardii wysuniętego daleko w pole, zdecydował się na lob z ok. 35 metrów. Piłka minęła już bezradnego golkipera gości, ale… trafiła w słupek!

Niestety, w 79. minucie wałeccy kibice zbiorowo jęknęli, bo gościom udało się doprowadzić do wyrównania. Zaczęło się od szybkiego rajdu jednego z piłkarzy Gwardii lewą stroną, skasowanego przez mknącego z prędkością TGV Marka Hermanowicza, który wybił piłkę na rzut rożny. Niestety, dośrodkowana piłka trafiła na głowę jednego z gwardzistów, a ten posłał ją z kilku metrów pod poprzeczkę bramki bezradnego Odolczyka. Sytuację usiłował jeszcze ratować Hermanowicz, ale zdołał on jedynie musnąć głową piłkę, która zatrzymała się w siatce.

Wydawało się w tym momencie, że szczytem marzeń będzie już dla piłkarzy Orła utzrymanie remisu. Minutę później na boisku w miejsce zmęczonego ciężką harówką Górki pojawił się jednak Patryk Kowalczuk. Jak się okazało, był to strzał w dziesiątkę trenera W. Ptaka. Napakowany energią jak telefon po całonocnym ładowaniu Kowalczuk zaledwie dwie minuty od pojawienia się na boisku skutecznie powalczył na 18 metrze o górną piłkę z o głowę wyższym od siebie stoperem Gwardii, zabrał się z piłką w pole karne i z zimną krwią mierzonym strzałem przy dalszym słupku pokonał bramkarza gości.

Gwardziści próbowali jeszcze odwrócić losy tego meczu, ale ciężko pracujący w obronie zespół Orła nie dał im wielu nadziei, że może to być realne. Gospodarze biegali jak nakręceni, jeździli na tyłkach i przeszkadzali gwardzistom wszelkimi możliwymi i niemożliwymi sposobami. Kibice wstrzymali oddech tylko raz, kiedy jeden z gości w samej końcówce mocno strzelił po ziemi w kierunku bliższego słupka bramki Orła. Odolczyk odbił piłkę, ale z perspektywy trybun do końca nie było wiadomo, z której strony słupka futbolówka minęła linię bramkową…

Po ostatnim gwizdku sędziego goście szli do szatni mocno zdziwieni tym, co się przed chwilą wydarzyło, a piłkarze Orła powrót do szatni urozmaicili sobie najpierw tradycyjnym młynem, a potem przybijaniem piątek z kibicami. Kontynuacja celebry odbywała się już za zamkniętymi drzwiami, zza których dobiegała głośne okrzyki jak najbardziej uzasadnionej radości

Za mecz z Gwardią na pochwały zasłużył cały zespół Orła – łącznie z rezerwowymi. Wyróżnianie kogokolwiek z nazwiska byłoby krzywdzące dla innych piłkarzy.

Już w środę podopiecznych trenera Wiktora Ptaka czeka wyjazd na zaległy mecz z bardzo wzmocnionym i regularnie punktującym wiosną Wybrzeżem Rewalskim, a w najbliższą sobotę 6 maja czeka ich kolejne trudne zadanie – mecz z Białymi w Sądowie. Po tym jednak, co zespół Orła pokazał w meczach z Raselem i Gwardią, wałeccy kibice mają prawo wierzyć, że wszystko jest możliwe – jeśli się tego bardzo chce.

tc