Jeszcze festiwal czy już jarmark…?

You are currently viewing Jeszcze festiwal czy już jarmark…?

Przez trzy dni – od 8 do 10 lipca – odbywała się flagowa miejska impreza, czyli Festiwal Dwóch Jezior. Wydaje się, że impreza powoli ewoluuje i zmienia charakter na jarmarczny. To wcale nie musi oznaczać degradacji poziomu FDJ. Ale może.

W tym roku FDJ (Festiwal Dwóch Jezior) rozpoczął się już w piątek. Tegoroczną ideą przyświecającą organizatorom było wykorzystanie wielu lokalizacji – tak, by festiwal zagościł w różnych punktach Wałcza. W ciągu trzech festiwalowych dni imprezy odbywały się więc na plaży przy ul. Bydgoskiej nad jez. Zamkowym, na skwerze W. Kaszewskiego, na placu Wolności, na promenadzie nad Raduniem (w tym na skwerze „przy pompie”), na MOSiR-ze, a nawet w amfiteatrze.
Pierwszego dnia, czyli w piątek, scena ustawiona na placu Wolności została oddana we władanie lokalnym młodym artystom. Nie da się ukryć, że dzieciaki potrafiły pozytywnie zaskoczyć zebraną publiczność. Występy młodych talentów oglądało około 100 osób.
W piątek na skwerze „przy pompie”, czyli na promenadzie w okolicach ul. Miłej, ustawiono namioty „ART-owiska” ze strefami smaku, dobrej książki i warsztatów. W tym miejscu odbywał się również kiermasz sztuki i rękodzieła. Co ważne, w namiotach przeważali lokalni twórcy. Nie zabrakło wytwórców rzemieślniczych win i miodów. Były słodycze, alkoholowe i bezalkoholowe poncze oraz domowe wędliny.
Główną festiwalową scenę na promenadzie w piątkowy wieczór zdominowały szanty. Wystąpiły cztery zespoły: Gumowe Szekle, Klang, Za horyzontem i wałeckie Majtki Bosmana – pomysłodawcy FDJ. Od 22.000 zaczęło się Beach Party, a scenę przejęli DJ-e.
Już od pierwszego dnia nie zabrakło atrakcji dla dzieci, w postaci dmuchanych zamków oraz wesołego miasteczka z karuzelami, kolejką i samochodzikami oraz całą masą dodatkowych atrakcji.
Jeśli chodzi o wyszynk, to na tegorocznym Festiwalu piwo sprzedawali wyłącznie wałeccy gastronomicy. Jedzenie zapewnić miał z kolei festiwal food trucków. Pojawiło się ich jednak mniej, niż zapowiadano i około godziny 20.00 w piątek nie było już właściwie co zjeść…


Najważniejsze festiwalowe imprezy odbywały się w sobotę. Na plaży przy ul. Bydgoskiej nad jeziorem Zamkowym odbyły się regaty O Złotą Szeklę. Wystartowało 26 załóg w trzech klasach: Optymist, Cadet i Europa. Najmłodsi żeglarze ścigali się na Optymistach w dwóch kategoriach wiekowych: do 11 i od 12 lat.

  • Zawodnicy pływają okrążając boje ustawione w trójkącie – tłumaczyła komandor regat Daria Kruczyńska. – Mijając boje nie można jej dotknąć, bo każde dotknięcie kończy się karnym dodatkowym opłynięciem boi. Największa klasa, czyli Europa, po opłynięciu trójkąta dodatkowo płynie tak zwanego „śledzia”, czyli dodatkową pętlę pomiędzy dwoma bojkami. Całość trasy jest zabezpieczona przez łodzie techniczne i ratowników czuwających nad bezpieczeństwem dzieci. Żaglówka oczywiście może się przewrócić, ale kiedy żeglarz sam ją postawi, może płynąć dalej. Jeśli jednak skorzysta z pomocy z zewnątrz – kończy wyścig.
    Regaty miały służyć popularyzacji żeglarstwa wśród dzieci i młodzieży. Niestety odbywały się przy nikłym zainteresowaniu publiczności. Żeglarstwo nie jest sportem tanim. Kupno nowego „Optymista” to wydatek rzędu 10 tys. złotych, „Europa” to już koszt rzędu 50 tys. Używane, ale w pełni sprawne żaglówki można jednak kupić znacznie taniej.
    W regatach w kategorii Optymist (OPP) od 12 lat najlepszy okazał się zawodnik AKŻ’90 Hubewrt Kruczyński, a w kategorii Cadet również triumfowały zawodniczki AKŻ’90 Ewa i Barbara Trościanko.
    Kiedy na jeziorze Zamkowym odbywały się regaty, przy Skwerze W. Kaszewskiego rozlokowały się namioty wystawiennicze. Odbył się tam Festiwal Organizacji Pozarządowych, który dotychczas organizowany był jako odrębna impreza. Festiwal uświetniły występy szantowego zespołu Gumowa Szekla oraz zespołu Chabry.
    Nad jeziorem Raduń na Półwyspie Strączno odbyły się zawody spinningowe. Ryby niestety okazały się sprytne i niechętnie dawały się oszukać sztucznymi przynętami. W efekcie wyniki nie były oszałamiające. Zwyciężył Leszek Parda przed Leszkiem Czechem i Jerzym Michalikiem.
    „Przy pompie” w strefie warsztatów odbyły się warsztaty bębniarskie, które przyciągnęły kilkudziesięciu miłośników tego instrumentu. Równolegle Pracownia Artystyczna „Niebieska Parasolka” prowadziła warsztaty „ważkodzieło” z wykonywania i malowania ważek. Warunkiem uczestnictwa było późniejsze wzięcie udziału w paradzie.
    Jeziorem Raduń na wysokości promenady zawładnęły smocze łodzie. W regatach udział wzięło 18 osad, startujących w trzech kategoriach: sport, fun i amator. Jak się okazało, największe emocje wcale nie towarzyszyły zmaganiom „zawodowców”, rywalizujących w kategorii sport, ale reprezentacji lokalnych firm, startujących w kategorii amator.
    W kategorii amator najlepsza okazała się ekipa Albatros Aluminium, która wyprzedziła osady firmy MGN i 107 Szpitala Wojskowego. W kategorii FUN dwa pierwsze miejsca podzieliły pomiędzy siebie osady Makumba I i II, a na trzecim miejscu dopłynęła osada Groszmal Targajjanie. Wśród najszybciej popłynął Marek Łbik Team przed Amber Szczecin i MSL Gryfino.
    Smocze łodzie cieszą się coraz większą popularnością nie tylko w Wałczu i mimo, że regaty zaczęły się przed południem – przyciągnęły sporo publiczności.
    Organizacja regat jak zwykle stała na najwyższym poziomie dzięki Stowarzyszeniu Miłośników Wody Drako Wałcz.
    Na placu Wolności w sobotnie popołudnie odbył się koncert Cygańskie Czary. Plac był też miejscem startu uczestników gry miejskiej.
    Przy okazji tegorocznego FDJ odżył wałecki amfiteatr, gdzie odbyła się Freestyle Battle, czyli muzyczna bitwa raperów.
    W sobotni wieczór na scenie głównej zaplanowane były koncerty gwiazd. Pierwszy wystąpił duet Rat Kru. Po nim na scenie wystąpiła Zalia, a ostatni koncert – kończący się około północy – dała wschodząca gwiazda polskiej sceny muzycznej Bryska.
    Na koncertach bawiło się sporo publiczności.
  • Ja jestem zadowolony z frekwencji – mówił w sobotni wieczór burmistrz Maciej Żebrowski. – W piątek mimo dość zmiennej pogody publiczność moim zdaniem dopisała. Szczególnie młodzież, która pojawiła się na Beach Party. Wydaje się, że dobrym pomysłem jest rozrzucenie szeregu imprez w różnych punktach Wałcza, dzięki czemu udaje się ożywić dużą część miasta. Dziś, czyli w sobotę, jak widać przychodzi coraz więcej osób.

Niedziela była świętem biegaczy. W tym roku w ramach FDJ odbył się 11. Wałecki Bieg Filmowy. Z tej okazji na głównym dystansie 11 kilometrów zawodnicy ruszyli na trasę punktualnie o godzinie 11.11.
Świetnym pomysłem, wywołującym ogromne emocje i wiele zabawy, był „bieg” dla niebiegających, czyli raczkujących dzieci. Najdalej – choć linii mety nie udało się przekroczyć nawet jej – „doraczkowała” mała Magdalena.
Starsze dzieci wystartowały w kilku kategoriach wiekowych. Każdy z uczestników otrzymywał medal za udział, a najlepsi drobne upominki.
Starsi uczestnicy wystartowali na dystansie 6 km w „Biegam Bo Lubię Lasy” i na tym samym dystansie w chodzie z kijkami (lub bez) „Chodzę Bo Lubię” oraz na głównym dystansie 11 km.
Główną atrakcją Biegu Filmowego tradycyjnie były przebrania uczestników, którzy upodobniali się do postaci filmowych. W tym roku nie zabrakło m.in. czerwonych kapturków, kosmitów, jaskiniowców, supermenów i supermenek, żółwi ninja czy zombie. Dzieciaki chętnie pozowały do zdjęć z Gargamelem.
Furorę zrobiły „pralejdis”, przebrane za panie z okresy jaskiniowego.

  • Przyjechałyśmy z Torunia – mówiły. – Kilka z nas było już wcześniej w Wałczu na Biegu Filmowym, ale jako ekipa startujemy pierwszy raz. Ten bieg to kapitalna zabawa i wynik specjalnie się nie liczy. Ważne jest przebranie. My swoje wymyśliłyśmy po długiej dyskusji. Potem sporo czasu zabrało wykonanie kostiumów. Ale w tym jest właśnie cały fun.
    Impreza przyciągnęła łącznie ponad 500 biegaczy, z czego ponad 300 na głównych dystansach, często z bardzo odległych zakątków Polski.
    W biegu głównym najszybciej dystans 11 km przebiegł Mateusz Olechowski z Wolfteam Wałcz przed Tomaszem Waszczukiem (BBL Szczecin) i Andrzejem Wasilewskim (Wilki z Ciechocinka).
    far