Droga przez mękę

You are currently viewing Droga przez mękę

Orzeł Wałcz – Zefir Wyszewo 1-0 (1-0)

Orzeł: Odolczyk – Riccio, Wesołowski, Hermanowicz, Resiak – Pawlisz (70′ Tomczak), Trzmiel, Gałosz, Popiołek, Kowalczuk (83′ Haraj) – Cerazy.

Bramka: Kowalczuk (21′)

Wytykanie błędów i krytykowanie zespołu, który wywalczył w meczu trzy punkty, wydaje się być nie na miejscu. Gdyby jednak chcieć opisywać udane zagrania i składne akcje piłkarzy Orła w sobotnim (4 czerwca) meczu z ostatnią drużyną 4. ligi Zefirem Wyszewo – relacja składałaby się najwyżej z kilku zdań. A tak naprawdę powinna się ograniczyć do podania wyniku – korzystnego, ale też szczęśliwego dla gospodarzy…

Kiedy, jeśli nie po czterech porażkach z rzędu? Gdzie, jeśli nie na swoim stadionie? Z kim, jeśli nie z czerwoną latarnią ligowej tabeli? Argumenty przemawiające za tym, że Orzeł mógł i powinien wygrać mecz z Zefirem Wyszewo można było mnożyć w nieskończoność. Tyle, że ostro pikująca w ostatnich tygodniach forma zespołu Marcina Łyjaka kazała patrzeć na nadchodzący mecz z optymizmem, ale… umiarkowanym.
W kolejnym meczu zabrakło w składzie Bartosza Wojciechowskiego. Pytani o powody nieobecności młodego napastnika działacze Orła nabierali wody w usta, ale są powody by przypuszczać, że kariera Wojciechowskiego w wałeckim klubie dobiegła końca po niepełnej rundzie. Szkoda, bo „papiery na granie” ten chłopak na pewno ma – inna rzecz, że od pierwszego meczu w koszulce Orła sprawiał wrażenie, jakby miał kłopot ze zrozumieniem się z resztą zespołu i znalezieniem swojego miejsca na boisku.
Mimo wszystko tym razem na ławce rezerwowych zasiadło aż sześciu piłkarzy, w tym bodaj po raz pierwszy w rundzie wiosennej doświadczony Przemysław Stolarski. W sumie był to przegląd wszystkich sił, którymi dysponuje trener w końcówce rundy wiosennej sezonu 2021/22. I trzeba uczciwie powiedzieć, że ta prezentacja – poza nielicznymi wyjątkami – wypadła blado.
Pierwsze minuty sobotniego meczu wyglądały tak, jakby piłkarze obydwu zespołów chcieli dać czas kibicom, by wygodnie rozsiedli się na coraz słabiej pamiętających lepsze czasy trybunach wałeckiego stadionu. Na boisku aż do 15. minuty nie działo się absolutnie nic godnego uwagi. Rozgrywany w dość wysokiej temperaturze mecz toczył się w dość słabym tempie i najczęściej w środkowej strefie boiska. Goście, których spadek do klasy okręgowej jest już przesądzony, wcale nie zamierzali tanio sprzedać swojej skóry. Co więcej, wydawało się, że to właśnie oni mają mecz pod kontrolą: wygrywali większość pojedynków o tzw. drugie piłki, dzięki czemu sprawniej i szybciej organizowali swoje akcje. Faktem jest jednak, że początkowo niewiele z tego wynikało, bo gospodarze grali uważnie w obronie i w pierwszym kwadransie Odolczyk miał niewiele pracy.
Pierwszy celny strzał na bramkę Zefira oddał w 15 minucie Trzmiel po dobrym dośrodkowaniu Cerazego. Niestety, długo lecąca piłka trafiła prosto w ręce stojącego w środku bramki golkipera gości.
Cztery minuty później przyjezdni mogli cieszyć się z objęcia prowadzenia. Po ładnym, prostopadłym podaniu pomiędzy obrońców w sytuacji sam na sam z Odolczykiem znalazł się napastnik gości, który z 10 metrów próbował umieścić piłkę przy dalszym słupku. Na szczęście bramkarz Orła popisał się świetnym refleksem i obronił strzał nogą.
Gospodarze jakby się w tym momencie opamiętali i w 21. minucie objęli prowadzenie. Akcję rozpoczął dobrym podaniem po linii Riccio, a przy piłce znalazł się rozpędzony Kowalczuk, który zamienił się stronami z Pawliszem. Lewonożny skrzydłowy Orła wbiegł w pole karne i spokojnym, mierzonym strzałem z dość ostrego kąta umieścił futbolówkę przy dalszym słupku, poza zasięgiem rąk bramkarza Zefira. Swój udział przy tym golu miał również Gałosz, który zaabsorbował uwagę obrońcy i ułatwił zadanie Kowalczukowi.
Gospodarze spróbowali iść za ciosem i w 25. minucie przeprowadzili składną, trójkową akcję. Gałosz podał na lewą stronę do Resiaka, który ładnym podaniem uruchomił Cerazego. Grający z konieczności na nietypowej dla siebie pozycji nominalny skrzydłowy złożył się do strzału w polu karnym, ale uderzenie zostało zablokowane przez obrońców.
Później tempo meczu znowu siadło i aż do 46 minuty pod obiema bramkami niewiele się działo. Strzałów z dystansu kilka razy próbował Popiołek, ale rozgrywający Orła nie miał w sobotę swojego dnia – jego uderzenia albo blokowali obrońcy, albo piłka wyraźnie mijała bramkę Zefira.
W końcówce pierwszej połowy goście przy dość biernej postawie obrońców przeprowadzili dobrą akcję, zakończoną mocnym i celnym strzałem. Odolczyk znów jednak popisał się pełnią swoich umiejętności i odbił piłkę na rzut rożny.
Po zmianie stron w obrazie meczu nic nie uległo zmianie. Ok. 100-osobowa grupka kibiców, która z trybun śledziła to wątpliwej jakości widowisko mogła odnieść wrażenie, że ogląda mecz sparingowy, a nie walkę o ligowe punkty. Trochę więcej ochoty do gry przejawiali goście, ale i oni mieli kłopot ze stwarzaniem sobie dogodnych sytuacji strzeleckich.
W 60 minucie gospodarze byli bliscy podwyższenia prowadzenia. Akcję z własnej połowy zaczął Wesołowski, który podał do Popiołka, a ten prostopadłym zagraniem uruchomił Kowalczuka. Skrzydłowy Orła z 16. metra zgrał do boku do Resiaka, a ten dośrodkował płasko na 3 metr. Nadbiegający Kowalczuk przy bliższym słupku nie sięgnął jednak piłki, a próbującego zamknąć akcję przy dalszym słupku Riccio ubiegł obrońca Zefira.
Im bliżej było końca, tym więcej do powiedzenia mieli w tym meczu goście. Przyjezdni napierali coraz groźniej, w przeciwieństwie do gospodarzy, którzy coraz bardziej skupiali się na zabezpieczeniu dostępu do swojej bramki. Niezbty dużo dobrego wniosło pojawienie się na boisku doświadczonego Tomczaka, który zmienił Pawlisza. Wracający po ciężkiej, wielomiesięcznej kontuzji napastnik był najczęściej z przodu osamotniony i niewiele mógł zdziałać.
Atakujący coraz większymi siłami goście raz za razem napędzali sporo strachu wałeckim obrońcom i bramkarzowi, ale w 86. minucie mogli słono za to zapłacić. Jeden z najaktywniejszych nie tylko w tym meczu piłkarzy Orła Gałosz rozegrał dwójkową akcję z Tomczakiem, a po otrzymaniu zwrotnego podania trafił do siatki. Niestety, sędzia gola – słusznie – nie uznał, bo pomocnik Orła był na minimalnym spalonym.
Orzeł bronił się coraz rozpaczliwiej i w doliczonym czasie gry goście byli o włos od strzelenia wyrównującej bramki. Na szczęście udezrzenie z rzutu wolnego, podyktowanego za faul w odległości ok. 25 metrów od bramki Orła, przeleciało minimalnie obok słupka. Odolczyk tylko bezradnie odprowadził piłkę wzrokiem…
Wynik do końca już się nie zmienił i po ostatnim gwizdku sędziego Orzeł mógł sobie dopisać na koncie 3 punkty. Nikomu jednak nie było w głowie fetowanie sukcesu: nie było karuzeli ani zbijania piątek z kibicami. Piłkarze i trener Orła schodzili do szatni dalecy od euforii – być może zastanawiali się, czy klub znajdzie środki, by wyrównać zaległości finansowe wobec nich.
Skądinąd wiadomo, że Orzeł boryka się ze sporymi problemami. Pieniędzy w klubowej kasie brakuje, a potencjalni sponsorzy mają swoje kłopoty, bo aktualna sytuacja w gospodarce nie zachęca do inwestowania w sport. Prezes Orła szuka wsparcia w wielu źródłach, ale konkretów na razie brakuje…
TC