Mecz na remis, punkty dla Białych

You are currently viewing Mecz na remis, punkty dla Białych

Orzeł Wałcz – Biali Sądów 0-1 (0-0)

Orzeł: Odolczyk – Riccio, Wesołowski, Hermanowicz, Dybaczewski – Cerazy (85′ Stolarski), Trzmiel, Popiołek, Gałosz, Haraj (65′ Kowalczuk) – Górka.

Sobotni (20 listopada) mecz z bardzo solidną w tej rundzie drużyną Białych Sądów bynajmniej nie zapowiadał się dla gospodarzy jako spacerek. Tym bardziej, że wałczanie w dwóch ostatnich spotkaniach zdradzali objawy zmęczenia długą rundą jesienną. A jeszcze bardziej dlatego, że na trenerskiej ławce znów zabrakło szkoleniowca zespołu Marcina Łyjaka, który zbiera zawodowe doświadczenia w Portugalii i tym razem jego miejsce zajął Wiesław Powalisz. Były piłkarz oldbojów Bukowiny Wałcz od wielu lat mieszka w Pile i zajmuje się przede wszystkim szkoleniem dzieci, więc jego znajomość seniorskiej piłki – ze szczególnym uwzględnieniem Orła Wałcz – jest raczej teoretyczna. Chwała jednak trenerowi za to, że w potrzebie nie odwrócił się od wałeckiego klubu plecami i starał się pomóc tyle, ile był w stanie.
Dobrą wiadomością było to, że po spowodowanej kontuzją kilkumeczowej absencji gotowy do gry był najlepszy strzelec Orła w rundzie jesiennej Hubert Górka. W składzie zabrakło jednak złożonego chorobą Wojciecha Suślika, którego zastąpił Kacper Haraj, a pod uwagę nie mogli być również brani Tomasz Tomczak, Marcin Resiak i Cezary Burak.
Jako pierwsi groźniejszą akcję przeprowadzili gospodarze. W 4. minucie wymianę piłek z Popiołkiem zakończył niezłym strzałem Górka, ale futbolówka minęła bramkę Białych w bezpiecznej dla bramkarza odległości. Dwie minuty później swoją najlepszą w pierwszych 45 minutach okazję do objęcia prowadzenia mieli goście. Marek Hermanowicz trochę zbyt surowo potraktował szarżującego przy bocznej linii pola karnego rywala i arbiter podyktował rzut wolny dla Białych. Mimo dość ostrego kąta, wykonawca zdecydował się na bezpośrednie uderzenie na bramkę Orła. Strzał był bardzo dobrej jakości: dość mocny i precyzyjny, ale Odolczyk po raz pierwszy tego dnia pokazał pełnię swoich umiejętności i lecącą pod poprzeczkę przy dalszym słupku swojej bramki piłkę efektowną paradą wybił na rzut rożny.
W 10 minucie obserwującej mecz nielicznej garstce kibiców Orła serca znów zabiły żywiej. Po szybkiej akcji piłkę przejął Górka, który zwodem na zamach położył obrońcę Białych i mocno strzelił zza pola karnego, jednak bramkarz gości odbił piłkę na rzut rożny.
Później gra przeniosła się na dłużej do środkowej strefy boiska i obaj bramkarze – w przeciwieństwie przede wszystkim do pomocników – nie mieli zbyt wielu okazji do kontaktu z piłką. Ta sytuacja trwała do 25 minuty, kiedy w walce o piłkę w polu karnym przewrócił się Górka, ale sędzia nawet nie pomyślał o podyktowaniu rzutu karnego.
Dwie minuty później efektowny i skuteczny rajd z piłką przeprowadził bardzo aktywny tego dnia Gałosz. Pomocnik Orła przebiegł z piłką przy nodze pół boiska, mijając po drodze kilku rywali i będąc na 16 metrze zagrał do Popiołka, a ten strzelił bez przyjęcia. Uderzenie było mocne, ale bramkarz Białych spisał się również i w tej sytuacji bez zarzutu.
Potem znów nastąpił okres dość bezbarwnej gry z obydwu stron. Trudno jednak napisać, że na boisku nic się nie działo – bo walki nie brakowało. Piłkarzom Orła brakowało jednak przede wszystkim dokładności i pomysłu na rozerwanie dobrze zorganizowanej obrony gości.
Dopiero w 43 minucie miejscowi mieli okazję do oddania celnego strzału. Do wykonania rzutu wolnego z ok. 25 metrów przymierzył się Górka, jednak snajper Orła nieczysto trafił w piłkę i jedyną korzyścią z tej sytuacji był rzut rożny, bo futbolówka w drodze za linię bramkową otarła się jeszcze o but jednego z obrońców Białych.
Swoją najlepszą okazję w tej części gry do objęcia prowadzenia wałczanie mieli tuż przed przerwą. Do dośrodkowanej z lewej strony piłki najwyżej wyskoczył Hermanowicz i uderzył celnie głową na bramkę gości. Bramkarz Białych tylko odprowadził piłkę wzrokiem, jednak zmierzającą do siatki futbolówkę sprzed samej linii bramkowej wybił jeden z obrońców gości. Krótko po tym zdarzeniu sędzia zaprosił piłkarzy obydwu zespołów do szatni.
Remisowy wynik do przerwy nie krzywdził żadnej z drużyn, choć gospodarzom trzeba oddać, że byli konkretniejsi w ataku, a gdyby nie irytujące chwilami niedokładności w rozgrywaniu piłki, z pewnością okazji strzeleckich stworzyliby sobie więcej. Inna rzecz, że Górka był pieczołowicie pilnowany przez defensorów Białych, a alternatywnych sposobów na sforsowanie obrony gości piłkarze Orła zbyt wielu nie mieli.
Po zmianie stron zespół Białych wyszedł na boisko z zupełnie innym nastawieniem. O ile do przerwy goście koncentrowali się przede wszystkim na zablokowaniu dostępu do swojej bramki, o tyle w drugich 45 minutach pokazali, że sztukę wyprowadzania błyskawicznych kontr opanowali na wysokim poziomie. Ofensywnym piłkarzom Białych wystarczały dwa – trzy podania, by przedostać się pod bramkę Orła i solidnie nastraszyć obrońców oraz bramkarza miejscowych.
W 50 minucie po zamieszaniu pod swoją bramką przyjezdni trzema podaniami wypracowali sobie dobrą okazję do oddania strzału, ale na szczęście dla gospodarzy zamykający akcję zawodnik Białych fatalnie skiksował.
Cztery minuty później zrobiło się jeszcze mniej ciekawie. Goście wzorowo rozegrali tym razem atak pozycyjny i zakończyli go soczystym strzałem spod linii bocznej pola karnego. Odolczyk popisał się jednak świetnym refleksem i odbił kozłującą mu przed nosem piłkę, ale dopadł do niej kolejny zawodnik Białych. Kiedy wydawało się, że nic już nie uchroni Orła przed stratą bramki, na drodze lecącej do siatki futbolówki znów znalazł się Odolczyk i świetną interwencją zażegnał niebezpieczeństwo.
Bramkarz Orła ponownie wystąpił w głównej roli w 66 minucie. Młody zawodnik w idealnym momencie wybiegł z bramki i ofiarnie rzucił się pod nogi napastnika Białych, który długo nie mógł zrozumieć, jak mógł nie strzelić bramki w sytuacji sam na sam.
Po okresie lepszej gry gości, powoli do głosu zaczęli dochodzić miejscowi. Piłkarze Orła zaczęli częściej zbierać drugie piłki, skrócili odległości między formacjami i zaczęli częściej wybiegać do piłek, zagrywanych za plecy obrońców przede wszystkim przez Daniela Popiołka. Szybko przyniosło to pożądane efekty. Kolejną szybką akcję Orła obrońcy Białych przerwali faulem, a rzut wolny wykonał Popiołek. Walkę o pozycję w polu karnym wygrał Trzmiel, jednak bramkarz Białych udowodnił, że dobrze zna swój fach.
Golkiper gości na wyżyny swoich umiejętności wspiął się minutę później, zbijając piłkę do boku po mocnym i precyzyjnym strzale Huberta Górki z linii pola karnego. W jaki sposób futbolówka nie znalazła w tej sytuacji drogi do bramki, pozostanie tajemnicą bramkarza Białych…
Kiedy wydawało się już, że mecz zakończy się remisem, po jednej ze swoich akcji goście wywalczyli rzut rożny. Obrońcy Orła nie zdołali wybić piłki poza szesnastkę i trafiła ona do stojącego na 12 metrze zawodnika gości, a ten nie zastanawiając się ani chwili, mocnym strzałem posłał ją do siatki. Odolczyk był w tej sytuacji momletnie bezradny.
Gospodarze rzucili się do odrabiania strat, ale zdobywanie terenu szło im z trudem, bo obrońcy Białych spokojnie rozbijali ich ataki. Poczynania wałczan trochę ożywił wprowadzony na ostatnie minuty Stolarski, jednak dawno nie oglądany na boisku doświadczony skrzydłowy Orła nie zdołał doprowadzić do remisu.
Co gorsza, w ostatnich minutach Biali mogi jeszcze podwyższyć prowadzenie, wykorzystując zaangażowanie prawie całej drużyny Orła w grę ofensywną. Jeden z pomocników gości przechwycił piłkę na 20 metrze od swojej bramki i długim podaniem uruchomił stojącego w okolicy środka boiska skrzydłowego. Ten natychmiast odegrał do wysuniętego napastnika, który dokładnie przymierzył na bramkę i gdyby nie kolejna dobra interwencja Odolczyka, kibice Orła opuszczaliby wałecki stadion w jeszcze gorszych humorach.

  • Myślę, że mecz w wykonaniu obydwu zespołów był całkiem niezły – ocenił po ostatnim gwizdku Wiesław Powalisz. – Na pewno nie ustępował poziomem wielu spotkaniom wielkopolskiej czwartej ligi, które miałem okazję obserwować. Cóż, Orzeł przegrał, ale w mojej ocenie najsprawiedliwszy byłby remis. Mało tego, gdyby udało się wykorzystać choćby jedną z kilku sytuacji, jakie były przy stanie 0-0, to wynik równie dobrze mógł być odwrotny. To był jeden z takich meczów, które wygrywa zespół, strzelający gola jako pierwsi. Niestety, tak się pechowo dzisiaj złożyło, że udało się to gościom, a że stało się to w samej końcówce, więc Orzeł nie miał już czasu, żeby zmienić wynik.
    W zespole Orła oprócz bardzo dobrze grającego Odolczyka na wyróżnienie zasługiwała postawa Gałosza i Popiołka, choć temu drugiemu trochę za często brakowało dokładności w podaniach. Obydwaj jednak napędzali grę gospodarzy, a Gałosz był także ważnym ogniwem w grze obronnej drużyny. Pozostali zagrali na swoim normalnym, solidnym poziomie. Swoje zrobił także Górka, choć widać było, że nie jest jeszcze w najwyższej dyspozycji po kontuzji.
    Już w najbliższą sobotę Orzeł pojedzie do Manowa na ostatni mecz w rundzie jesiennej, a później wałeccy piłkarze przez miesiąc będą odpoczywać od ligowej piłki. Aż do dnia, kiedy przyjdzie im rozpocząć przygotowania do rundy wiosennej.
    Tomasz Chruścicki