
Epidemia i zamknięte siłownie wyzwalają we mnie nieznane dotąd pokłady kulinarnej kreatywności. Zainspirowana hasłami #zostańwdomu, #wspierampolskiemarki i #zerowaste postanowiłam wdrożyć je wszystkie w mojej kuchni. Z tej mieszanki wyszedł eksperymentalny kremowy sernik z serków wiejskich i Philadelphia, którym nieubłaganie kończył się termin przydatności. Serki kupiłam jeszcze w pierwszym szale „koronazakupów”, jajka miałam od lokalnego producenta, a resztę składników znalazłam w domowych zapasach.
Efektami dzielę się na zdjęciach, a przepisem poniżej. Może akurat komuś w czeluściach lodówki zalegają podobne produkty?
Piekarnik nagrzałam do 180 stopni (góra-dół). Blaszkę o średnicy 24 cm (można mniejszą lub większą – wtedy sernik będzie wyższy lub niższy) wyłożyłam papierem do pieczenia (tylko spód).
Na spód:
- 200 g ciastek owsianych
- 3 łyżki masła
Masło rozpuściłam na patelni i dodałam do ciastek owsianych. Całość zblendowałam aż do powstania masy o konsystencji mokrego piasku. Masę przełożyłam na blaszkę wyłożoną papierem do pieczenia i docisnęłam łyżką tak, żeby pokryła cały spód. Wstawiłam do lodówki na czas przygotowywania masy serowej.
Na masę serową:
- 500 g serków wiejskich (bardziej wodniste serki trzeba odsączyć, do masy serowej potrzebna jest jedynie „stała” część)
- 300 g serka Philadelphia (pewnie sprawdzi się też zwykły twaróg, mascarpone czy ricotta, chociaż sernik może mieć finalnie inną konsystencję).
- 3 jajka (średniej wielkości)
- 125 g cukru
- 1 opakowanie budyniu waniliowego bez cukru
Zblendowałam serki z cukrem do powstania gładkiej, bezgrudkowej masy. Stale blendując, dodawałam po jednym jajku. Następnie wsypałam opakowanie budyniu i znów zmiksowałam do całkowitego połączenia się
składników.
Gotową masę przelałam na przygotowany wcześniej spód. Przykryłam folią aluminiową (tak, żeby nie dotykała masy serowej), wstawiłam do nagrzanego piekarnika i piekłam przez ok. 70 minut – aż do uzyskania białego,
sprężystego środka sernika.
Na polewę czekoladową:
- 350 g mlecznej czekolady
- 350 g gorzkiej czekolady
- 70 ml śmietanki kremówki (miałam 30%)
- Płatki migdałowe
Śmietankę podgrzałam w rondelku. Ściągnęłam ją z ognia zanim zaczęła wrzeć. Dodałam posiekaną czekoladę i bez mieszania odstawiłam na dwie minuty. Po tym czasie wymieszałam energicznie zawartość rondelka aż do powstania gładkiego czekoladowego sosu. Zostawiłam do ostygnięcia i zgęstnienia. Przelałam na wystudzone ciasto i udekorowałam płatkami migdałowymi.
Sernik wstawiłam do lodówki na całą noc, a rano przetestowałam. Kroi się świetnie, jest kremowy, nie za słodki, nie czuć w nim soli z serków wiejskich i Philadelphii. I najważniejsze – składniki, z których powstał, zamiast do
śmietnika pójdą w boczki.