Orzeł Wałcz – Polonia Płoty 3-0 (0-0)
Orzeł: Odolczyk – Dybaczewski, Dziekański, Trzmiel, Juracki (Albin) – Stolarski (Kowalczuk), Riccio, Hermanowicz (Wesołowski), Cerazy – Popiołek – Wegner (Dzikowicz).
Bramki: Juracki (x2), D. Popiołek.
Przed spotkaniem Orła z beniaminkiem 4. ligi Polonią Płoty wałeckich kibiców najbardziej interesowała odpowiedź na pytanie: jaki poziom tak naprawdę prezentuje obecnie drużyna Orła? W minioną sobotę 19 września prezes Orła Dariusz Baran, świeżo wybrany członek Zarządu Zachodniopomorskiego Związku Piłki Nożnej (gratulacje!), spokojnie oczekiwał na pierwszy gwizdek sędziego.
Początkowe minuty meczu wskazywały, że obie drużyny mają problem z dłuższym utrzymaniem piłki i z celnością podań. Rwane akcje i obustronne faule prowokowały nerwowe zachowania na wałeckiej ławce rezerwowych.
W 20 minucie zawodnik gości zapoczątkował akcję na własnej połowie boiska i niezatrzymywany przez żadnego z zawodników gospodarzy dobiegł z nią aż do pola bramkowego Odolczyka, po czym oddał na szczęście słaby i niecelny strzał.
W 22 minucie po rzucie rożnym egzekwowanym przez Popiołka piłkę bez problemu wyłapał bramkarz gości, wyróżniający się wśród wszystkich będących na boisku zawodników bardzo wysokim wzrostem. Podopieczni trenera Marcina Łyjaka nie silili się na konstruowanie skomplikowanych akcji, tylko najczęściej grali długie piłki do przodu, z pominięciem linii pomocy. Nie mogło to przynieść dobrych skutków, bo z przodu brakowało prób pokazania się do gry. Charakterystyczna była sytuacja z 40 minuty, kiedy Hermanowicz przejął piłkę i posłał ją prostopadle w stronę bramki. Mogli do niej ruszyć zarówno Cerazy, jak i Juracki, ale nie zrobił tego żaden z nich.
Za chwilę Popiołek przestraszył się postury bramkarza gości i biernie patrzył, jak ten przechwytuje toczącą się po trawie piłkę. Tuż przed przerwą pomocnik Orła wykreował jednak chyba najdogodniejszą sytuację dla gospodarzy w pierwszej części gry, posyłając po rzucie rożnym piłkę wprost na głowę Trzmiela, ale ten oddał minimalnie niecelny strzał.
W pierwszej, bezbramkowej połowie trochę lepsze wrażenie pozostawili po sobie piłkarze z Płot. Kilka początkowych minut po zmianie stron też toczyło się z lekką przewagą gości, ale potem akcje Orła nabrały tempa i zaczęły być bardziej składne. W 50 minucie Wegner poprowadził piłkę przez kilka metrów prawym skrzydłem i gdy wydawało się, że odda strzał, z narożnika pola karnego podał do nadbiegającego Jurackiego, a ten z około 17 metrów mocnym, półgórnym strzałem pokonał bramkarza gości.
Jednobramkowe prowadzenie nie zadowoliło gospodarzy. W 54 minucie Hermanowicz głową przedłużył podanie w stronę Wegnera, który znalazł się w bardzo dobrej sytuacji, ale po jego strzale piłka minęła minimalnie prawy słupek bramkarza z Płot.
W 63 minucie Hermanowicz zagrał do Wegnera, który został sfaulowany 2,5 metra przed polem karnym, ale rzut wolny w wykonaniu Jurackiego okazał się wyraźnie niecelny.
W 64 minucie piłkę wymieniali między sobą Wegner i Popiołek. Efektem tej akcji był rzut rożny. Popiołek dośrodkował na tzw. długi słupek, ale nikt jej nie sięgnął. Kiedy wydawało się, że futbolówka wyleci na aut bramkowy, dopadł do niej Riccio i zagrał w pole bramkowe. Tylko na to czekał Juracki, który z woleja, po słupku, umieścił futbolówkę w bramce gości.
W 72 minucie świetną akcję przeprowadzili Popiołek z Cerazym. Ten drugi zakończył ją strzałem z pierwszej piłki, który na róg wybił bramkarz gości.
Wynik meczu ustalony został w 73 minucie, po kolejnej składnej akcji zawodników Orła. Cerazy podał piłkę Wegnerowi, który wycofał ją do Popiołka, a ten w swoim stylu położył na ziemi dwóch obrońców i oddał strzał w stronę bramki. Piłka otarła się jeszcze o bramkarza gości i ugrzęzła w siatce polonistów.
Po stracie trzeciej bramki piłkarze z Płot dążyli do strzelenia przynajmniej honorowej bramki. Przeprowadzili kilka groźnych akcji prawą stroną boiska, ale obrońcy Orła potrafili w porę zażegnać niebezpieczeństwo.
Sobotni mecz miał dwa oblicza. Pierwsze 45 minut było do zapomnienia, w drugiej połowie kibice obejrzeli skuteczną i ładną dla oka grę, w której nie brakowało szybkich, kombinacyjnych akcji. Być może fatalny mecz z Mechanikiem Bobolice potrząsnął piłkarzami Orła, a wyjazdowa wygrana w Postominie była punktem zwrotnym. Chyba nikt nie miałby nic przeciwko temu…
Marek Pawłowski