W materiałach na najbliższą sesję radni Rady Gminy Wałcz otrzymali projekt uchwały, dotyczący sprzedaży ruin pałacu w Kłębowcu. Niektórzy rajcy doszukują się w tej sprawie drugiego dna.
Pomysł sprzedania ruin pałacu w Kłębowcu nie jest oczywiście nowy. Po raz pierwszy ujrzał światło dzienne 2 lub 3 miesiące i już wtedy był omawiany na sesji. Wówczas wójt odstąpił od pomysłu i wycofał uchwałę. Decydujący wpływ na decyzję Jana Matuszewskiego miał wówczas brak opinii Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, który nie orzekł, czy Gmina ma prawo sprzedać znajdujący się pod jego opieką zabytek. WKZ wydanie decyzji uzależnił od przeprowadzenia wizji lokalnej, a ta była wówczas niemożliwa z powodu pandemii. W połowie sierpnia do Urzędu Gminy wpłynęło jednak pismo od WKZ.
– Wojewódzki konserwator zabytków nie widzi żadnych przeciwwskazań, aby sprzedać ruiny – mówi wójt Jan Matuszewski. – Oczywiście podaje pewne ograniczenia i wymogi, jakie stawia przed nowym nabywcą. Generalnie będzie on miał do czynienia z tymi samymi ograniczeniami, z jakimi mamy obecnie do czynienia my. Konkretnie chodzi o to, że musi on w pierwszej kolejności zabezpieczyć obiekt. Nie może też zrobić nic bez zgody konserwatora. Uchwałę wrzuciłem pod obrady celowo, aby rozpocząć dyskusję. Jeśli bowiem radni nie wyrażą zgody na sprzedaż, wiązać się to będzie ze sporymi kosztami. Myślę, że 60 tysięcy złotych może nie wystarczyć na bieżące zabezpieczenie obiektu. Aby jednak zrobić z ruin jakąś atrakcję turystyczną, trzeba już liczyć się z kwotą na pewno znacznie przekraczającą milion złotych. Przy czym dalej mówimy o ruinie, odbudowa pałacu jest bowiem nierealna. Pałac oglądali bodaj dwa lub trzy lata temu uczestniczący w konferencji na Bukowinie powiatowi inspektorzy nadzoru budowlanego z wielu stron Polski. Szacowali koszt odbudowy na około 120 milionów. Jest to kwota abstrakcyjna jak na możliwości gminy.
– Ja osobiście jestem przeciwny sprzedaży – mówi przewodniczący Rady Gminy Wałcz Robert Gąsiorowski. – Wyprzedaż majątku nie jest dobrym rozwiązaniem. Do tego mówimy o obiekcie zabytkowym. Atrakcyjny jest jednak teren. Ja wiem, że ma nad nim nadzór konserwator zabytków, ale po sprzedaży ruin może się okazać, że na przykład silny wiatr zwali jedną ścianę i trzeba będzie ją uprzątnąć. Potem jakiś inny kataklizm zniszczy resztę i ruina pałacu zniknie, a nowy właściciel będzie miał piękny i atrakcyjny teren, z którym będzie mógł zrobić, co zechce. Myślę, że warto o tym porozmawiać. Nie wiem skąd bierze się upór, aby sprzedać tę nieruchomość. Myślę, że na komisjach i sesji zadamy wójtowi wiele pytań, bo pewne skojarzenia nasuwają się same i warto to wyjaśnić.
Okazuje się, że część radnych wiąże tę sprawę z niedawną akcją CBA w Urzędzie Gminy. Według informacji, jakie posiadają radni, osoba wręczająca łapówkę zakupiła niedawni nieruchomości w Kłębowcu i tak się składa, że dodatkowo w pobliżu pałacu. Zakupiła też od gminy kawałek gruntu niemal przyległego do terenu pałacu. Radni zastanawiają się, czy przedsiębiorca nie będzie chciał swoich gruntów poszerzyć o teren ruin pałacu i zabytkowego parku.
– Jest to wierutna bzdura i łączenie tego z czymkolwiek jest niedopuszczalne – oburza się wójt J. Matuszewski. – Nabywca na pewno nie będzie mógł zrobić tam wszystkiego, a jedynie to, na co wyrazi zgodę konserwator. Słyszę plotki o jakichś magazynach czy działkach budowlanych. Na pewno nic takiego nie można będzie tam zrobić. Jeśli dojdzie do sprzedaży, to będę starał się ogłosić to w całym kraju, bo trzeba mieć świadomość, że znalezienie kupca wcale nie będzie proste. Jeśli komuś się wydaje, że kupi teren i zrobi tam co zechce, jest w błędzie.
– Mimo wszystko ja też nie jestem zwolennikiem sprzedaży – mówi radny Ryszard Kwaśnica. – Chyba jest to zbyt szybko podejmowana decyzja. Do tego nieodwracalna. Sprzedajemy i tracimy teren, a pieniądze, jakie za niego uzyskamy, szybko się rozejdą. Może jednak warto pomyśleć o turystycznym zagospodarowaniu tego terenu? Wójt mówił, że będzie to kosztować co prawda ponad milion złotych, ale nie jest to mimo wszystko kwota przekraczająca możliwości gminy. Tym bardziej, że nie będzie konieczności wydatkowania takich pieniędzy w jednym roku. Można w jednym roku zrobić część, w kolejnym dalsze prace. Sprzedaż to ostateczność.
Wójt twierdzi, że liczy na dyskusję, ale też na konkrety. Jeśli radni nie wyrażą zgody na sprzedaż, to w ślad za tym muszą iść pieniądze na zagospodarowanie terenu. Jeśli natomiast wyrażą zgodę na pozbycie się ruin i terenu, to J. Matuszewski zapewnia, że zrobi wszystko nie tylko aby uzyskać w transakcji jak najwyższą cenę, ale też maksymalnie zabezpieczyć zabytkowy obiekt.